Polska przedsiębiorczyni, założycielka i współwłaścicielka wielu firm w Polsce i na świecie, Dziekan Wydziału Medycznego Akademii Górnośląskiej w Katowicach, filantropka, ekspertka w zarządzaniu, mentorka w życiu i biznesie, laureatka ponad 200 polskich i zagranicznych nagród… Właściwie trudno ustalić poprawną kolejność ról. Bowiem Beata Drzazga to kobieta w ciągłym ruchu, z duszą wizjonerki, zafascynowanej energią zmian, pięknem świata i drugiego człowieka, pełna empatii i otwartości na nowe, a te cechy popychają ją do podejmowania nowych wyzwań. Choć działalność Beaty Drzazgi wyróżnia dynamika nowego, jej codzienność opiera się na ponadczasowej hierarchii wartości, uniwersalnej w każdej branży i na każdym etapie życia.
Kierunek Kariera: Albert Einstein powiedział, że „życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę, musisz być w ciągłym ruchu”. Mam wrażenie, że te słowa, może trochę metaforycznie, ale trafnie oddają Pani potrzebę nieustannego działania, zmieniania, kreowania.
Beata Drzazga: Rzeczywiście trudno się z tym nie zgodzić. Ja po prostu uwielbiam zmiany! A realizowanie moich wizji i możliwość ewoluowania wręcz dodają mi skrzydeł!
W czasach, gdy powstają opasłe podręczniki na temat tego, jak pokonywać kryzysy i zarządzać zmianą, Pani mówi o tym z taką naturalną euforią…
Bo życie udowodniło mi, że zmiany na lepsze są możliwe! A przekonałam się o tym po raz pierwszy, gdy nie zgadzając się z tym, że w ochronie zdrowia czasami pracują ludzie, którzy nie lubią swojej pracy, że często brakuje człowieczeństwa i wrażliwości na ludzkie cierpienie, postanowiłam rzucić pracę w szpitalu i na własną rękę założyć firmę BetaMed SA. Moją ideą było stworzenie miejsca z najlepszą opieką medyczną, gdzie ludzie schorowani, często starsi i samotni mają motywację do walki z chorobą, czują się ważni i potrzebni, a personel do swojej pracy podchodzi z ogromnym zaangażowaniem i empatią do pacjenta. Aktualnie zatrudniamy około 3000 pracowników zajmujących się około 6000 pacjentów, działamy w 91 filiach na terenie 11 województw. Zatem da się – możemy zmieniać świat na lepsze!
Proszę powiedzieć, jak to się robi? Czy budując pozycję w świecie biznesu, wystarczy zmysł przedsiębiorczości?
Myślę, że kluczowe jest określenie, jakie mamy zainteresowania, czym się w życiu pasjonujemy, jakie mamy marzenia, po prostu – co jest dla nas ważne. To musi stanowić bazę. W moim przypadku było to bycie blisko drugiego człowieka i chęć pomocy tym najsłabszym, czyli starszym i schorowanym. Odkąd pamiętam, ja zawsze lubiłam rozmawiać ze starszymi ludźmi, przytulać ich, współczułam, gdy opowiadali mi o swoich chorobach, cierpieniu. Po prostu mam taką wrodzoną umiejętność wsłuchiwania się w ich potrzeby, współodczuwania. Do tego jestem urodzoną wizjonerką. Kocham tworzyć, wymyślać. Plus moja buntownicza natura, niezgoda na krzywdę innych i mocny pierwiastek cech przedsiębiorczych, czyli konsekwencja, pracowitość, umiejętność współdziałania, zdolność do podejmowania skalkulowanego ryzyka – to mieszanina, która zadecydowała o tym, gdzie teraz jestem i co robię. Obecnie, mając świadomość cech swojej osobowości, kalkulując proporcje tej mieszanki moich cech i umiejętności myślę, że to empatia, przekazana mi pewnie w genach i wzmacniana z biegiem lat, motywowała mnie do podejmowania kolejnych kroków. Może zabrzmi to górnolotnie, ale to z miłości do ludzi zadecydowałam najpierw o podjęciu edukacji na kierunkach medycznych, a potem kolejnych kierunków biznesowych, aby mieć wiedzę, jak dobierać ludzi podzielających moje wartości, jak nimi zarządzać, aby wszyscy na tym zyskali. Czuję ogromną satysfakcję, że BetaMed SA cechuje naprawdę wysoka jakość usług z indywidualnym podejściem, co – powiedzmy sobie szczerze – nie jest łatwe w branży medycznej. Moja klinika nie jest ponurym budynkiem, ale wygląda jak hotel o najwyższych standardach: piękny, nowoczesny, przytulny, zadbany w każdym szczególe. Nasi podopieczni mają na miejscu kościółek, spa oraz wszystkich lekarzy specjalistów. Dbamy nie tylko o ich zdrowie, ale także rozrywkę – zakład fryzjerski, klubokawiarnia, bawimy się. Mamy piękny ogród, stworzyliśmy przestrzeń dla pensjonariuszy, gdzie odbywają terapię zajęciową. I przede wszystkim z troską i uwagą podchodzimy do każdego pacjenta. Uważam bowiem, że gdy troszczymy się o innych, dajemy wsparcie i miłość, wszyscy na tym korzystamy.
Czy takie właśnie podejście pomaga Pani w tworzeniu zgranego, zaufanego zespołu i zarządzania nim tak, aby jego praca wynikała ze szczerej potrzeby serca?
Dokładnie tak. Kontaktu człowieka z człowiekiem nie zastąpi żadna technologia. To przecież wzajemne reagowanie na błysk w oczach, czasami na kręcącą się w nim łzę, na uśmiech. Dlatego osobiście biorę udział w rekrutacjach, aby poznać kandydatów, dać przestrzeń na emocje, bo one zawsze są prawdziwe, tego udawać się nie da. W moich organizacjach chcę otaczać się wrażliwymi ludźmi, podzielającymi moje wizje, do których będę mieć zaufanie, że są najlepszym wsparciem dla potrzebujących pomocy. Z satysfakcją chcę podkreślić, że udało mi się stworzyć fantastyczny zespół i mogę ich dobro dobrem wynagradzać.
No właśnie… Pani polityka socjalna zasługuje na szczególną uwagę. Podobno, gdy opowiada Pani o swoich metodach innym przedsiębiorcom, patrzą na Panią z niedowierzaniem? Tak, to prawda. Mam swoją autorską koncepcję zarządzania personelem, co do którego jestem pewna, że pozwala mi być dobrym przedsiębiorcą. Wprowadziłam zasadę, że każdy z pracowników w dniu swoich urodzin nie przychodzi do pracy. Chcę, aby tego dnia świętowali, bawili się, a ten dzień wolny to mój prezent dla nich, za który płacę. Ostatnio zdecydowałam również, że w piątki ludzie pracują dwie godziny krócej. Weekendy są bardzo krótkie, a gdy pracownicy są wypoczęci, lepiej i entuzjastyczniej podchodzą do swoich zawodowych obowiązków. Daję prezenty na święta, doceniam na co dzień również słowami, bo to wzmacnia relacje i więzi. Ludzie muszą widzieć, że pracodawca ich docenia, dba o nich, bo wtedy utożsamiają się z firmą i z uśmiechem idą do pracy. Z szacunkiem podchodzę do moich pracowników, inwestuję w ich dobrostan, bo wiem, że moralne zachowanie jednego człowieka wobec drugiego daje podstawy do oczekiwania wzajemności i to się sprawdza. Zadowolenie zespołu pozwala mi na uwolnienie sporych pokładów drzemiącej we mnie żywej, dobrej energii i o jej wymianę tutaj chodzi. Gdy słyszę, że „zarażam” energią i optymizmem, tym bardziej dają mi one o sobie znać.
I wymyśla Pani kolejne nowe przedsięwzięcia. Obecnie z sukcesem prowadzi Pani również inne firmy, działające w wielu bardzo różnych obszarach nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Czy jest jakiś wspólny mianownik łączący te działalności?
Owszem – możliwość udoskonalania rzeczywistości dookoła i pomaganie ludziom. Niezależnie, czy mówimy o BetaMed SA w Polsce, o mojej klinice laseroterapii Drzazga Clinic, BetaMed International w Las Vegas, BetaInvest w Miami czy BetaNest Electronics w Miami, który działał przez siedem lat, czy o domu mody Dono da Scheggia [z włoskiego: Prezent od Drzazgi – przyp. red.], wszystkie są wynikiem moich ambicji i wizji stworzenia miejsc, poprzez które można zmieniać świat, rozwijać się. Te biznesy czasem przynoszą zyski, czasem nie, ale pozwalają mi na podejmowanie kolejnych działań, angażowanie się w działalności charytatywne. W pomaganiu chodzi nie tylko o dawanie pieniędzy, ale i dzielenie się swoim czasem – to moim zdaniem jest najcenniejsze. Dlatego otworzyłam Beata Drzazga Foundation, ponieważ chcę się nauczyć działać wspólnie, a nie tylko wykładać pieniądze. Wspólnie z ludźmi, którzy mają ochotę i dobre serce, będziemy realizować różne projekty. Moim priorytetowym projektem jest pomoc ludziom, których znam – pacjentom. Mam bazę danych o tych osobach, które miały złe warunki w domu, nie stać ich było na wiele rzeczy. Będę kupować łóżka, pościele, po prostu wspierać tak, by żyło im się lepiej. Ja mam ten komfort, że na wiele rzeczy mnie stać i ogromną radość sprawia mi, gdy mogę komuś zrobić jakiś prezent, sprawić komuś przyjemność. Na przykład czułam ogromną satysfakcję, gdy mogłam zabrać swój personel Dono da Scheggia na pokazy mody do Mediolanu, Miami, Las Vegas czy Dubaju. Wspólna wycieczka była nie tylko formą niespodzianki, ale i okazją do zacieśnienia mojej relacji z pracownikami, a także wkładem w ich rozwój zawodowy. Uważam, że każdy pracownik powinien mieć szansę na to, by się doskonalić i zdobywać nową wiedzę. Człowiek może, a nawet powinien uczyć się przez całe życie.
Jest Pani tego doskonałym przykładem. Ciągle się Pani rozwija i kształci, ukończyła Pani siedem kierunków studiów, w tym MBA International. Co podpowiedziałaby Pani młodym ludziom, na podstawie swoich doświadczeń, czym się kierować, wybierając kierunki kształcenia?
Ja decyduję się na kierunki spójne z moimi zainteresowaniami oraz z tym, czym chcę się zajmować. Chcę czuć się pewnie w tym, co robię, być w tym dobra. Zawsze interesowało mnie zarządzanie zasobami ludzkimi, zarządzanie generalnie, zrobiłam specjalizację z geriatrii… Ale także interesuje mnie integracja europejska, nowe technologie i sztuczna inteligencja. Dlatego jestem współorganizatorem konferencji Nowych Technologii w Dolinie Krzemowej w Palo Alto w USA. Chcę być profesjonalna i odpowiednio przygotowana. Młodym ludziom radzę zawsze, by skupili się na swoich zainteresowaniach, bo wtedy to, co robią, jest autentyczne, zgodne z nimi samymi. Trzeba pamiętać, że nie uczymy się dla dyplomu. Powinno towarzyszyć nam myślenie, że poprzez naukę stajemy się bardziej świadomi naszego otoczenia, poszerzamy swoje horyzonty i umiemy spojrzeć na problemy z szerszej perspektywy. Uczenie się odmładza umysł, wzmacnia poczucie własnej wartości, jest podstawą sukcesu zawodowego. Cieszę się, że podczas zajęć ze studentami Wydziału Medycznego Akademii Górnośląskiej mogę dokładać swoją „cegiełkę” do tego bezcennego kapitału młodych ludzi i – poza wiedzą medyczną – dzielić się z nimi również doświadczeniem i spostrzeżeniami na temat pożądanych postaw i wartości.
Uczestniczy Pani w licznych konferencjach, kongresach, w Polsce i za granicą, inspirując nie tylko środowisko przedsiębiorców, ale również młodzież stojącą u progu dorosłego życia, przed którą wyzwania zawodowe w wymagających czasach. Jakich rad im Pani udziela?
Jak mają odnaleźć się w świecie, za którym trudno nadążyć? Istotnie, czasy się zmieniły i cieszę się, że mogę być mentorką dla młodych ludzi, dzielić się swoimi doświadczeniami. Radzę im zawsze, by byli ambitni i uwierzyli, że wszystko jest w ich rękach. Szczęścia nie dostajemy, ale sami je sobie tworzymy. Dlatego nie ma sensu fantazjowanie, co by było, gdyby… tylko trzeba brać sprawy w swoje ręce tu i teraz. Sukces, czy to zawodowy, czy w sferze prywatnej, wymaga pracy, wysiłku. Trzeba zrozumieć, że trzeba pokonać pewną drogę, aby osiągnąć cele życia. To wiąże się ze zgodą na to, że karierę buduje się krok po kroku, szczebel po szczeblu i sprawy nie zawsze pójdą po naszej myśli. Plany awansu nie zawsze łatwo zrealizować i potknięcia się zdarzają – wszak nasze kariery i generalnie – życie, to swoista sinusoida. Trzeba jednak wyciągać z nich wnioski i dostrzegać, w czym dało się maksimum siebie, by mieć czyste sumienie, że zrobiło się wszystko.
A co Pani sugeruje młodym przedsiębiorcom? Tym, którzy stawiają pierwsze kroki w biznesie radzę, by zaczynać „na małej próbce”.
Poznajmy najpierw plusy i minusy, szanse i zagrożenia, dopiero potem można się rozwijać. Otwierając pierwszy biznes, zastanawiałam się, co rzeczywiście mnie kręci, co mogłabym jeszcze zrobić, w jaki sposób konkurować jakością. Krok po kroku uczyłam się na swoich błędach i sukcesach. Ponadto, uważajmy na kredyty, bądźmy roztropni, bo gdy pomysł na biznes okaże się nietrafiony lub rynek inaczej zareaguje – można się wycofać i spróbować czegoś innego. Warto poszukać wzorców i autorytetów. Pamiętajmy przy tym, że dobry mentor prowadzi ucznia do samodzielności i pomaga mu dojrzewać, widzieć więcej. Nie dajmy sobie podcinać skrzydeł! Świat stał się bardzo mały, możemy działać w każdym miejscu na świecie. Oczywiście warto pamiętać, że interesy bardzo się różnią, w zależności od prawa, przepisów, warunków politycznych i ekonomicznych danego kraju, od mentalności ludzi. Ja na przykład marzyłam o Las Vegas! Gdy się tam znalazłam, zaczęłam uczestniczyć w misjach gospodarczych, pomagać w łączeniu interesów polskich przedsiębiorców i uczelni z tymi z Newady. Dzięki tym misjom podpisaliśmy współpracę między Polską a Newadą, a mnie wręczono tytuł Pierwszego Ambasadora Biznesu z Newadą. Jestem z tego bardzo dumna. Ostatnio zostałam członkiem Rady Centrum Biznesu Polonii przy Wspólnocie Polskiej. Będę teraz uczestniczyła w misjach gospodarczych we wszystkich krajach świata i pomagała Polakom w rozwoju. Obecnie wymaga się od nas przebojowości, odwagi, asertywności. I nie ma w tym nic złego, bo można połączyć to z ponadczasowymi wartościami, które nigdy się nie zdewaluują. Ja zawszę stoję na straży tradycyjnych zasad kindersztuby, z której powinien wynikać szacunek do drugiego człowieka, do natury, uprzejmość, zwykła kultura osobista. Nie zapominajmy o pokorze, nie przyzwyczajajmy się nadto do „wyżu”, bo nic nie jest dane nam raz na zawsze. Niezależnie od pozycji trzeba być sobą, szanować pracowników i ludzi wokół, być normalnym, bo pieniądze i osiągnięcia nigdy nie powinny nas zmieniać.
Mówi się, że w życiu wszystko jest po coś, że los wie lepiej, co przed nami postawić. Pani osiągniecia, sukces pokazują, że dobro powraca.
Głęboko w to wierzę, ale nie pomagam innym tylko po to, by dobro do mnie wróciło. Myślę, że mam w sobie taką… „drzazgę” niezgody na krzywdę innych, która nie pozwala usiedzieć mi w miejscu. Zawsze, w każdym biznesie, widzę możliwość wprowadzenia czegoś dobrego, pięknego, z czego świat się potem cieszy. Staram się inspirować innych podejściem, by nie tracić z oczu dobra, które stało się naszym udziałem. Warto to dostrzec i dzielić się tym z radością. Gdy swoimi działaniami wychodzę poza siebie, myślę, co dobrego mogę dać z siebie, jak poświęcić czas, energię, zdolności, pieniądze, by wesprzeć kogoś innego, wtedy czuję prawdziwy puls życia.
Tego Pani gratuluję i dziękuję za rozmowę.
Marta Prusek-Galińska
Źródło: Kwartalnik Kierunek Kariera